Czekanie się skończyło. W zeszły piątek (17 lipca) długo oczekiwany nowy album The Chemical Brothers: „Urodzeni w echa”. W tej nowej pracy Tom Rowlands i Ed Simmons zrobili wszystko, co możliwe, aby dobrze rozpieszczać swoich fanów, opiekując się nami w oparciu o postępy od kwietnia ubiegłego roku. Pierwszy singiel z dołączonym klipem wideo („Go”) i trzy zaliczki („Sometimes I Feed So Deserted”, „Under Neon Lights” i „EML Ritual”) były w stanie zniwelować oczekiwanie na oficjalne pojawienie się „Born In”. Echa”.
Tak opisują nowy album Chemical Brothers w komunikacie prasowym: „Born In The Echoes” to wspaniała 11-ścieżkowa kolekcja znakomitej, napędzanej maszyną muzyki. Od chłodnego robotycznego funku po obłąkany i futurystyczny Freakbeat; od zimnych manipulacji widmowych do analogowej syntezy rapsodycznej; Od euforycznego kwasu duchowego po ambientowe zniekształcenia harmoniczne, album jest dźwiękiem niektórzy odnowieni Chemical Brothers tworzenie kompozycji, które rozwijają umysł jak nigdy dotąd w jego karierze, jeśli to możliwe".
Zawsze jest doceniane, że chociaż nie brakuje chemikaliów, które zanurzają się w ich bardziej psychodelicznej stronie, tym razem wybrali powrót do swojej bardziej psychodelicznej strony. "mizerny", z motywami, które wydają się być rozkoszą każdego szanującego się after party („Odbicie” to prawdziwy klejnot) i z dużą dawką wokalnych kolaboracji o niesamowitej jakości.