Film, który bezboleśnie przeszedł przez kina, a teraz można go znaleźć na DVD, to „Long Distance” (2005), wyreżyserowany przez Marcusa Sterna, z Moniką Keena w roli głównej (Gdy śpisz, Paktuj z diabłem). Rodzaj psychologicznego thrillera i suspensu, Long Distance (to jego podejście w tłumaczeniu na hiszpański) opowiada o kobiecie, która przez pomyłkę wybiera numer telefonu i kontaktuje się z automatyczną sekretarką obcej kobiety. Odkłada słuchawkę, ale chwilę później mężczyzna nazywający siebie Joe oddzwania do niego: znalazł ją. Joe właśnie zamordował tę kobietę, której głos usłyszała Nicole. I nie przestanie, dopóki jej nie znajdzie ... Połączenia trwają ...
To, co na początku staje się ciekawe, z dużą dawką dramatyzmu i suspensu, jednak pod koniec marnieje przez wątpliwe i dziwne zakończenie, którego oczywiście nie zdradzimy. Wspomnę, że wszystko, co fascynujące, co pojawia się w całej historii, przypada na wspomniany koniec taśmy. Reżyser Marcus Stern z pewnością próbował naśladować to amerykańskie kino z minionych lat, które przez półtorej godziny trzymało publiczność w napięciu, a po zakończeniu filmu pozostawiało widzów z pytaniami i niewiadomymi. Tu mu się nie udało, mimo dobrych występów pięknej Moniki Keeny i Ivana Martina: słabością scenariusza (w pewnym sensie mało wiarygodną) był jego grób.
Co zostało powiedziane: nie dać się zwieść przezwisko thrillery takie jak te, które sprawiają, że czujesz się, jakbyś stracił cenny czas w swoim życiu. Tylko dla znudzonych kinomanów w weekendy lub deszczowe dni.