Odkąd odkryliśmy Soraya w tej „Operación Triunfo 2005” było dla nas wszystkich więcej niż jasne, że przyszłość tej dziewczyny leży w dyskotece, tańcu, elektro… cokolwiek, byleby to pozostało z „unch… unch”. ..” i przynieśli go nam z chwytliwymi tekstami i popisując się jej spektakularnym głosem (tak… lubię Sorayę… bardzo).
W zeszłym tygodniu Soraya pojawiła się ponownie z nowym singlem zatytułowanym „Nie zrobiłeś tego”. Zanim zacząłem go słuchać, przypomniałem sobie, że jego ostatni album „Universe In Me”, mimo dobrej produkcji, był nieco płaski na poziomie wokalnym. Pozwolę sobie wyjaśnić: Soraya bardzo mocno przyzwyczaiła nas do wokalnej siły tych, którzy od pierwszej minuty jeżą włosy na głowie, ale we Wszechświecie we mnie nie spotkałem tej Sorayi. Nie będę mówił o „Con Fuego”, ponieważ ciągle uważam, że bardziej przypomina Yurenę czy Rebekę niż Sorayę… ale to osobista opinia.
Ale potem przyszła część, w której włączyłem grę „Nie zrobiłeś tego”, a salon zamienił się w dyskotekę, a ja tańczyłem na łyżwach. Soraya, córko, więc tak. „Nie zrobiłeś tego” przepełnia album z lat 70-tych wszędzie do tego stopnia, że prawie nadużywają, ale jest to jedno z tych nadużyć, które kochasz. Aby poszukać punktu negatywnego, ponownie zażądam większej siły głosu, ale wystarczy znaleźć trzy łapy kota, ponieważ kiedy to piszę, nie przestałem słuchać piosenki w kółko. „Nie zrobiłeś tego” to -dla mnie- singiel, na który Soraya zasłużyła. A jeśli już mi powiesz, że temu singielowi towarzyszyć będzie LP tego samego nagrania, myślę, że mógłbym zacząć się hiperwentylować. Nalegam: Soraya, tak.