Wczoraj widziałem ostatni western, który przyjechał do nas z Hollywood, Pociąg o 3:10, remake filmu Delmera Davesa z 1957 roku, który ma w obsadzie dwie wielkie gwiazdy, m.in Christian Bale y Russel crowe I muszę powiedzieć, że jestem przeciwny zdecydowanej większości krytyki filmu, który czytałem w sieci, ponieważ wydawał mi się filmem powolnym, nudnym i wcale nie wiarygodnym.
Podsumowując fabułę: Dan Evans (Bale) to zadłużony ranczer, który zgadza się zabrać Bena Wade (Crowe) (złodzieja i mordercę) do miasta, gdzie o 3:10 odjeżdża pociąg do więzienia Yuma. Po drodze będą musieli zmierzyć się z różnymi niepowodzeniami z powodu indyjskich ataków na gang Crowe'a.
Zacznijmy od mojej krytyki, jesteśmy już w XXI wieku i nie mogę znieść więcej niż człowiek, który został postrzelony i jest na wpół martwy, łatwo wraca do zdrowia po wyjęciu kuli, nie ma następstw jego rany w całym filmie. Mówię to ze względu na rolę, jaką odegrał Peter Fonda.
Z drugiej strony mało wiarygodne jest to, że jeden z głównych bohaterów Christian Bale, który gra biednego ranczera, któremu amputowano nogę tuż nad kostką z powodu rany w wojnie secesyjnej, rozwija się tak, jakby miał obie nogi, a nie drewnianą.
A ponieważ nie chcę się przedłużać, najgorszym ze wszystkich i najmniej wiarygodnym filmem jest to, że pod koniec filmu Russell Crowe (zły facet, morderca) nie robi nic, by uciec i podąża za Bale'em po mieście, podczas gdy są rozstrzelani za gang Crowe i wielu innych mieszkańców miasta, którzy chcą nagrody. I wcale nie mówię o końcu, bo to ostatnia kropla. Bezczelność.
Nie robi mi się gorąco. Dla mnie było znacznie lepiej Otwarty zakres (2003) autorstwa Kevina Costnera, nawet jeśli inni blogerzy sądzą inaczej.