Odkąd RTVE wydało piosenkę, z którą Edurne będzie reprezentować Hiszpanię na następnym festiwalu Eurowizja„Amanecer”, krytycy, dobrzy i źli, nie przestali padać, piosenka i artysta. Tak wiele szumu zrobiło się z RTVE na piosenkę, na wszystko, co epickie, co miało zabrzmieć, i na teledysk, że kiedy to odkryto, było wielu, którzy byli tak zimni. Tekst brzmiał – i brzmi – jak tłumaczenie wykonane w pięć minut, a melodia, choć dobra, okazała się powtarzalna. Teledysk, tak, to była prawdziwa bzdura, a mówi o tym fan Edurne.
Potem przyszedł czas na prezentację na żywo. Edurne to żywe zwierzę, ale w pierwszej prezentacji 'Świt', w programie „Alaska y Segura” – może z nerwów – miał nieszczęście wielokrotnie rozstrajać się, przez co narastał brak zaufania do festiwalu. Zresztą w przypadku Eurowizji nie trzeba posuwać się zbyt daleko, aby pamiętać o całym wsparciu, jakie otrzymał Chiquilicuatre. Tak, kiedy chcemy, w Hiszpanii mamy dużo żartów i bardzo złego gustu.
Teraz przyszła kolej na symfoniczną wersję „Amanecera”, wersję, która Edurne nagrywał z Orkiestrą i Chórem RTVE z okazji jej 50-lecia. Z mojego punktu widzenia była to wersja bardzo potrzebna, ponieważ orkiestra mogła nadać piosence całą tę epickość, której nie miała w wersji oryginalnej. Moim zdaniem, po wysłuchaniu tego, byłaby to idealna wersja na festiwal. Co myślisz?