Po sukcesie „Mojego wielkiego greckiego wesela” ponad dekadę temu („Moje wielkie greckie wesele”) nadchodzi teraz jego druga część, która zapowiada się na jeszcze większą i bardziej grecką.
Bohaterowie powtarzają się jeszcze raz Nia Vardalos i John Corbett, ponownie w rolach Touli i Iana i pierwszy także do scenariusza jak w pierwszej odsłonie.
Tym, który tym razem nie wraca, jest reżyser Joel Zwick wręcza pałeczkę Kirkowi Jonesowi, z której widzieliśmy już inne komedie romantyczne, takie jak „Czego się spodziewać, gdy się spodziewasz” („Czego się spodziewać, gdy się spodziewasz”), adaptacja najpopularniejszego bestsellera o ciąży.
Pierwsza część tego filmu opowiadająca historię miłosną Touli Portokalos, dziewczyny, która pracowała w greckiej restauracji swoich rodziców i która w wieku trzydziestu lat wciąż była samotna, co bardzo martwi jej rodzinę i Iana Millera, chłopca, którego zna, gdy ona idzie do pracy u ciotki w biurze podróży i który niestety nie jest Grekiem, musi dostać Nominacja do Oscara za najlepszy scenariusz oryginalny i inne wyróżnienia, takie jak nominacje do najlepszego filmu muzycznego lub komediowego i najlepszej aktorki dla Nii Vardalos na Złotych Globach.