Po tym, jak kilka dni temu znalazłem się w wiadomościach z miliard wyświetleń osiągniętych w YouTube ze swoim teledyskiem „Bailamos”, Enrique Iglesias nadal daje coś do omówienia, teraz - po raz kolejny - jednym z tych koncertów, które potrafią wywołać pęcherze u tych z nas, którzy mają już kilka lat, i jest to, że jeśli chodzi o powrót do klasyków pop, niektórzy artyści powinni się trochę skaleczyć.
Na jego koncercie Festiwal Starlite w Marbelli 2015Enrique Iglesias chciał, aby jako zwieńczenie nocy i korzystając z faktu, że był na terytorium Hiszpanii, zakończyć show śpiewając piosenkę dedykowaną wszystkim Hiszpanom na widowni, dedykując swoją wersję -straszną- z 2002 klasyka „Dziewczyny z wczoraj” Antonio Vegi.
Jeśli wersja albumu była już nie do zniesienia, z tą okropną wymową - która wciąż mnie piszczy „Jrrrdínnn” w których były kwiaty, którymi bawiła się dziewczyna - i niemożliwe tony, które niewiele lub nic - raczej nic - miały wspólnego z klasyką lat 80., którą Enrique Iglesias "obecny" dla publiczności tej nocy było wersja czystego terroru, rozstrojony od samego początku, z taką kolekcją miauczy, że prawie wydawało się, że jest dużo kotów z innym mikrofonem chowającym się tam i z brakiem tekstów tak dużym, że było jasne, że to nie jest jeden z tych zwykłe piosenki na ich koncertach. To ma sukces? Dużo. Jego nazwisko to Iglesias.
https://www.youtube.com/watch?v=Zeo55v3gMG8